5/16/2010

pochwała prostoty

Kiedyś czytałam wywiad z Nigellą Lawson, w którym, zapytana o ulubioną potrawę, bez zastanowienia wymieniła kurczaka z frytkami. Pomyślałam wtedy, że to takie proste, mało finezyjne, ale i rozbrajająco szczere.

Taka też jest moja miłość do śledzi. Onegdaj znienawidzone, gdzieś w połowie studiów stały się dyżurnym lokatorem lodówki. Mój śledzik lubi pływać w śmietanie i occie, innego w zasadzie nie wezmę do ust - pod tym względem jestem zamknięta na eksperymenty niczym inżynier Mamoń, za to wierna aż po grób;)
Na zdjęciu: ziemniaki i śledź, który marynował się w zalewie octowej (z białego octu i odrobiny winnego) z groszkiem, piórkami cebuli i plasterkami ogórka kiszonego.

1 comment:

Marzynia Mamcia said...

Powiększyłam sobie zdjęcie. Wyglądają przepysznie. A wiem, że zimny śledź i gorące ziemniaki to jest to!