
Z miłości do słodkości i z okazji nadchodzącego Nowego Roku warto podzielić się dobrymi życzeniami - słodkiego, miłego życia! - a także garścią dobrych adresów, które całkiem subiektywnie uważam za najbardziej właściwe dla warszawskich poszukiwaczy cukierniczych uciech. A więc: żeby zima 2009, która jeszcze przed nami, wraz z pewnie nieuniknionymi opadami śniegu, upłynęły co najmniej tak sympatycznie jak słynna bezowa Biała Dalia, prawdziwa dama w sztywnej kryzie z dodatkiem owoców ze "Smaków Warszawy" na Żurawiej. Patrząc na nią podczas Wigilii w pracy, chyba po raz pierwszy w życiu naprawdę pożałowałam swojej alergii na białko jaja;) Żeby wiosna tak cieszyła oko zielenią, jak oczami smakowane a ręcznie malowane małe pistacjowe cudeńka w "Słodki...Słony..." przy ulicy Mokotowskiej. Jak słusznie zauważył kiedyś jeden z gastronautów, restauracje Magdy Gessler bywają uważane za synonim tandety i pretensjonalności - ale póki co nikt w Warszawie lepszej galanterii cukierniczej nie wymyślił. W Warszawie może i nie, ale spoza naszego kraju do Warszawy przywiózł - mam na myśli czekoladowe szaleństwo w uroczym salonie "Le Chocolat" przy Wspólnej. Długo by wymieniać, ile można tam znaleźć - aby letni czas równie obfitował w tak przyjemne wybory, trudne, ale nigdy chybione. A kiedy przyjdzie złota jesień i polecą z drzew kasztany, niech cudownie orzechowo-miodowy tort ormiański z "Misianki" umili spacery po Saskiej Kępie. I kiedy znów zrobi się jesienna plucha, życzę Wam wyobraźni, która w brunatnej mazi pokrywającej chodniki pozwoli dostrzec hektolitry czekolady, zapraszającej, by po niej po królewsku stąpać. I udanych słodkich zakupów, aromatycznych jabłek w toffi na patyku na kolejnym Świątecznym Frymarku w Instytucie Teatralnym czy upominków w postaci pierniczków ze staromiejskiego rynku. A jeśli pieczonych własnoręcznie - żeby było to źródłem zadowolenia i kolejnym sposobem na wyrażenie uczuć, a nie tylko przykrym obowiązkiem, bo nie ma nic smutniejszego, niż kucharzenie bez uczuć. Słowem - samych zdrowych egzaltacji i ciekawych kulinarnych odkryć!