2/28/2009

Le masSacre du Printemps

Wiosna powoli rozpędza się na nowo. Świat jeszcze kakofonicznie zgrzyta, trzeszczy jak słabo naoliwiona zabawka, ale już lada dzień wybudzi się na dobre z zimowego letargu i wystartuje w pełnej krasie. Żarłoczna zachłanność życia naokoło. Buzuje krew i pulsuje ziemia. Otwieram lodówkę, a tu pekińska kapusta wybija kwiatostanem i łapczywie chwyta światło dzienne. Działkowe czereśnie i truskawki domagają się uwolnienia z zamrażalnika i godnego finału, zanim świeża armia czerwona zajmie ich miejsce, a wcześniej miejsce mieć będzie krwawa masakra. Radzę uważać! Nadchodzi święto wiosny.


World's machine is crunching, ground is throbbing and nature is hungrily catching first bright daylight. U're opening fridge and blooming cabbage attacks U, U're opening freezer and red armies of strwaberries and cherries are asking U to free them. Look out! The bloody spring massacre is coming!

Life in mono

You said I must eat so many lemons
'cause I am so bitter
Kate Nash, Foundations

Monochromatycznie i monotematycznie. Maja wspomniała ostatnio o swoim uwielbieniu dla kulinarnych inspiracji Marty Gessler i muszę przyznać, że ze mną było to samo. I nie mija, dlatego czas wreszcie napisać o jednej z najładniejszych książek (około)kucharskich na mojej półce, którą popełnił nie kto inny jak właśnie Marta Gessler. W ciekawych konceptualnie i doskonale wydanych „Kolorach smaków” Gessler (tekst, przepisy, stylizacja potraw) w tandemie z Marcinem Klabanem (foto) prezentują wielobarwną wizję jedzenia. Wszystkie potrawy są zaklasyfikowane i uporządkowane w oddzielnych rozdziałach, każdy zainspirowany innym kolorem. Zabawne, wysmakowane, minimalistyczne – jak wszystko, co wychodzi spod ręki Marty Gessler, od jedzenia (prezentowanego od lat na łamach Wysokich Obcasów i „na żywo” w autorskiej Qchni Artystycznej), przez pracę z kwiatami (w „Warsztacie Woni”), po design i wystrój wnętrz. Trudno tu mówić o stylizacji jedzenia, bo, choć często wyjęte z pierwotnego kontekstu i „uteatralizowane”, wciąż pokazywane jest w sposób odsyłający do natury, harmonii. Moje ukochane rozdziały książki to pierwszy i ostatni, dotyczące białego i przezroczystego. Najmniej oczywiste, stanowiące największe wyzwanie, dość trudne do wypreparowania w kuchni. Do równie wielu wysiłków w uzyskaniu zmusza czysta czerń. Lub choćby granatowy, prawie czarny. Marta Gessler w swojej książce je pomija; temat za to podjęła nie tak znowu dawno na tych samych łamach (WO) Agnieszka Kręglicka. Oczywiście na swój sposób (na moje oko biegunowo odmienny od Gessler, ale nie mniej fascynujący), czyli przy użyciu trudno dostępnych składników, składających się na stosunkowo skomplikowane do wykonania potrawy o dziwnych nazwach, których przynajmniej jeden człon bywa na tyle niejasny, że wprawia w popłoch poczucie kulinarnej świadomości, a w ruch wyszukiwarkę internetową (hijiki? riso nero venere? bieługa?). Nie zamierzam się jednak zniechęcać. Tymczasem dziś jednak pora na żółty. Przepis niewyszukany, ale to chyba ta prostota właśnie kradnie mi serce za każdym razem. Oczywiście z „Kolorów smaków” (Poznań 2007).

Kurczak na parze z imbirem i plastrami cytryny

Steamed chicken in ginger and lemon slices

2 piersi kurczaka
/ 2 chickenbreasts

Korzeń imbiru / ginger

skórka z ½ cytryny / lemonzest

sól, pieprz / salt&peppa

0,5l bulionu warzywnego
/ 0,5l wegetable boulion

sok z 1 cytryny
/ juice from 1 lemon

3 łyżki gęstej śmietany 36% / 3 spoons cream

6 żółtek / 6 egg yolks

½ łyżeczki cukru
/ ½ small spoon sugar

4 plasterki cytryny
/ 4 lemon slices

Piersi z kurczaka podzielić na 4 części. Imbir obrać i drobno posiekać. Natrzeć nim mięso, posypać startą skórką z cytryny, przyprawić solą i pieprzem. Ugotować na parze. Bulion zagotować, dolać sok z cytryny. Śmietanę wymieszać z żółtkami i szczyptą soli. Dodać ok. ½ szklanki gorącego bulionu i dokładnie roztrzepać. Ciągle mieszając, połączyć z resztą gotującego się bulionu. Trzymać na małym ogniu, aż sos zgęstnieje (nie doprowadzać do wrzenia). Zdjąć z ognia, przyprawić solą i cukrem. Piersi z kurczaka układać na gorącym sosie. Każdą porcję udekorować plasterkiem cytryny.

Today I would like to tell U about one of my favourite books. “Flavour’s colours” from one of the most popular food journalist in Poland - Marta Gessler - explores ideas of monochromatic kitchen in few ways. Every basic colour has it’s equivalent in food. Great photos and good recipes makes it perfect stimulant for me when I have no idea what to prepare and how should I use some colorful ingredients founded in a fridge. Here everything is very simple yet stylish. I think this simplicity steals my heart every time. Just like now.

Take chickenbrests and warm with shredded ginger. Add salt, pepper and dredge it grated lemonzest. Steam everything, boil boulion and add some lemon juice. Half glass of boulion add to egg yolks mixed with cream, and, blending, add to the rest of hot boulion. Keep on lazy fire until sauce is dense but not bolied. Add salt and pepper and gently put chickenbreasts on this sauce. Garnish every portion with lemon slice.

2/18/2009

Carrot cake

Jedyne ciasto jakie jestem w stanie upiec jest jednocześnie jednym z moich ulubionych, nie jestem szczególnie utalentowana jeśli chodzi o wypieki, i dość świadomie nie chce tej umiejętności doskonalić, żeby nie kusiło mnie by z niej korzystać. Ciasta jak wiadomo są bardzo kaloryczne i jeśli są przy tym smaczne ciężko jest poprzestać na jednym, malusim, półprzezroczystym kawałeczku;)
Carrot cake jest bardzo popularne na Wyspach, można je znaleźć w większości sklepów i kawiarni, bardziej znane i powszechne są chyba tylko muffiny, o których swoją drogą napiszę również pewnego dnia.
Przepis z którego korzystam jest autorstwa Marty Gessler,którą szczerze uwielbiam, zmniejszyłam tylko ilość oliwy, bo wydawała mi się mocno zawyżona.


Ciasto marchewkowe/ Carrot cake

1 szkl. oleju/ 1 glass of sunflower oil
4 jaja/ 4 eggs
2 szkl. drobno utartej marchewki/ 2 glasses of graded carrots
2 szkl. mąki 2 szkl. cukru/ 2 glasses flour and 2 glasses sugar
2 łyżeczki proszku do pieczenia/ 2 spoons of baking powder
2 łyżeczki cynamonu/ 2 spoons of cinnamon
2 łyżeczki sody szczypta soli/ 2 spoons of soda powder and pinch of salt
orzechy, rodzynki/ walnuts, raisins

Ubij jajka na gładką masę z cukrem, stopniowo dodawaj mąkę i olej. Mąkę wymieszaj wcześniej z proszkiem do pieczenia i sodą. Dodaj bakalie, najlepiej obtaczane lekko w mące, żeby nie opadły na dno. Na końcu wymieszaj całość z marchewką. Piecz w temp. ok 180 stopni 40-50 min. Pyszne z polewą z białej czekolady lub serkiem homogenizowanym, a także oczywiście solo.

In a large bowl, beat together eggs and white sugar in till they will be really smooth. Mix in oil and flour, baking soda, baking powder, salt and cinnamon. Stir in carrots. Pour into prepared pan.Bake in 180 degree for about 40-50min. Enjoy with white chocolate frosting if U'd like or with creamy sweet cheese.

,,Maja-shame on U''- I heard once from friend of mine, when I admitted I can only bake one, extremely easy cake. The point is I actually don't want to improve, I'm happy enough as I am, don't want to become domestic goddess, as I'm afraid it will be too difficult for me to stop baking delicious cakes if once I will find out how to do this. I have very sweet tooth, so I'm trying to avoid eating cakes and sweets, and preparing them as well. The exception is carrot cake, I know how to prepare it and I'm enjoying this on time to time. It's yummy and easy to make. U r more that welcome to try;)

2/14/2009

eat love


Otwarte deklarowanie miłości zwykle napawa mnie nieufnością (choć właściwie robimy to samo w naszym wstępniaku; każdy kij ma jednak na szczęście dwa końce; wierzę, że w realizowaniu pasji bardziej twórcze rezultaty daje hassliebe), ale wobec propozycji Marije Vogelzang trudno przejść całkiem obojętnie. Artystka, samozwańcza 'eating designer', poświęca się od kilku lat konceptualnemu podejściu do jedzenia, począwszy od samego czasownika 'jeść'. Zastanawia się nad tym, co otacza akt jedzenia i jakie zmysły angażuje; następnie śledzi swój osobisty stosunek do tematu, wyrażając go w serii przeróżnych prac plastycznych, wydanych wreszcie w grudniu w formie albumu dla wszystkich, którzy chcą eksplorować kulturowe doświadczenie jedzenia razem z nią. Subiektywnie, bardzo sensualnie, nieco zadziornie i odrobinę seksownie. "Eat love"! (Bis Publishers, 2008)


I do not believe in general in love declarations (yes, I know, that we declare love with food in our first words here, however two can play the game: I would describe more creative attitude with german word ‘hassliebe’, mix of love and hate, which let U experiment) but it’s hard to ignore quite new album ‘Eat love’ (BisPublishers, 2008).


From press materials: After her graduation from the Design Academy in Eindhoven in 2000 Marije Vogelzang has been designing eating concepts. Her interest is in the verb ‘to eat’. Not only does she think deeply about what is on the plate (if there is a plate at all), but she also thinks about everything that surrounds the act of eating. The atmosphere, the people involved, the stories behind the ingredients, the taste and texture, sound, smell and colour of food and the way it is prepared and served. She explores the intimacy of design that actually goes inside your body and follows the journey of food from seed all the way to poop.


Thinking about all this and working and experimenting in her studioand restaurant and by creating eating experiences for her clients she has developed her own unique way of looking at eating from a psychological, cultural and design point of view.


2/03/2009

so innocent;)

Emilka już w którymś z pierwszych postów wspominała o smoothies, niby nic odkrywczego- przecierowe soczki każdy z nas sączył już we wczesnym dzieciństwie. Mało kto jednak równie chętnie sięga po nie na późniejszych etapach rozwoju. Słyszałam straszne historie o tym jak bardzo tuczące są marchwiowe kubusie i inne misie-pysie, no ale przecież oprócz marchewek istnieje wiele innych warzyw i owoców ( UE nie jest do końca zgodna czy marchewka to owoc czy warzywo;))
Jestem absolutnie pod wrażeniem pomysłowości producentów innocent smoothies- mają stałą regularnie dostępną w sprzedaży linie smoothies, plus co miesiąc przygotowują ,,smoothie of the month''- które jest bardzo łatwe do skopiowania później w domu, kiedy już minie miesiąc przeznaczony na sprzedaż, zwłaszcza że produceni podają proporcje i składniki. innocent to jednak coś więcej niż tylko soki-to cała filozofia oparta na tym, żeby zabieganym i często źle sie odżywiającym mieszkańcom wielkich miast dostarczyć jak najbardziej zdrowy i naturalny produkt, w butelce zrobionej w całości z przetworzonych materiałów z odzysku.
Smak stycznia to niesamowity mix gruszek, jabłek, buraczków i imbiru w najmodniejszym kolorze nadchodzącego sezonu;) Jeśli w najbliższych miesiącach pojawi się inna interesująca propozycja dam Wam znać. Polecam.


2 przetarte jabłka/ 2 pressed apples
1/2 przetartej gruszki/ 1/2 crushed pear
1/2 banana/ 1/2 mashed banana
trochę świeżowyciśniętego soku pomarańczowego /some freshly squeezed orange juice
sok z buraków/ some bright purple beetroot juice
imbir/ nice ginger
(proporcje na ok 250ml/ that's gonna be enough for 250ml)

In the middle of urban jungle it's easy to get lost, and to lose completely sense of health eating, we are all busy, always in rush, but there are many options to survive if only we want. There is many salad bars, ready to eat healthy sandwiches, lovely places where U can grab quickly some nice soup, or something even easier- smoothies. U can have them make on order or bottled. I really love innocent smoothies for their unusual combinations of tastes and for policy of company. At innocent the care a lot about environment, their all bottles are made by recycled plastic, which is very impressive. Other nice touch is ,,smoothie of the month''-special and fresh mix of tastes which is on market only for very limited time. Above there is recipe for January smoothie, the month is already gone, but what's really great with innocents is the fact that if once U like them U can copy them easly at home.