Tak brzmi podtytuł książki "Julie&Julia", w której Julia Powell opisywała swoje zmagania z francuskimi przepisami Julii Child. Wprawdzie w fazie drugiej diety proteinowej mam być tylko jakieś 36 dni, niemniej czuję na sobie ciężar podjętego wyzwania. Kilkadziesiąt dni, kilka dozwolonych produktów, milion zakazanych produktów, całe mnóstwo nadpobudliwych kubków smakowych.
Jestem smakoszem, byłam nim od dziecka. Ostatnio podczas spaceru po Warszawie zgłodniałam; w sklepie obok z rzeczy dozwolonych w diecie Dukana były tylko upiorne serki wiejskie light. Siedziałam na ławce, wcinałam serek, a po twarzy, ku przerażeniu mojego lubego, ciekły mi łzy.
Z drugiej strony bycie smakoszem niekoniecznie jest tożsame z obyciem w sztuce gotowania. Tako rzecze Balzak, i patrząc na mnie, trudno nie przyznać mu racji, przynajmniej jeśli chodzi o mnie, osobę, która lubi jeść, lubi gotować, ale niekoniecznie potrafi dobrze gotować. Człowiek jest zbyt niedoskonały, by jednocześnie łączyć kilka szlechetnych skłonności. Człowiek, który miałby zarazem zalety znawcy sztuki kulinarnej i smakosza, byłby prawdziwym fenomenem - napisał autor Komedii ludzkiej.
Dlaczego o tym piszę? Męczy mnie jedzenie potraw-atrap, wyrobów p o d o b n y c h do oryginału. Męczą mnie przepisy zaczynające się od słowa z a s t ą p. Dieta proteinowa, nie wiem, czy zresztą nie jak każda z diet, to mentalna wyprawa do czasów PRL-u: tego nie ma, to zastąp tamtym. Odpowiedniki, ekwiwalenty, wyroby czekoladopodobne. Tym bardziej to trudne, że wszystko jest na półkach, dostępne, a jednak niedostępne z innych powodów.
Myślę, że od jedzenia można się uzależnić, jak od każdej innej przyjemności. Anonymus overseas to problem na Zachodzie szeroko dyskutowany. Granica między obsesją a zdrową fascynacją jest cienka i trudna to nakreślenia. Przynajmniej dla mnie. Kiedy smakoszostwo przestaje być miłą dyspozycją zmysłów, a zaczyna być problemem? Nie wiem.
Po to też ta dieta: by trochę sobie to utrudnić, poszukiwać nowych rozwiązań, uczyć się żywieniowej dyscypliny. Nie lubię półśrodków i nie będę piekła "dukanowych chlebków". Jeśli nie mogę jeść chleba, nie będę jeść jego atrap. Jeśli nie można używać oleju, przestanę przygotowywać potrawy wymagające smażenia. I tak dalej.
Prawdziwe. Nieskomplikowane. Niewydumane. Łatwo dostępne. Przyjazne i zdrowe. Takie powinno być jedzenie według mnie i takie zamierzam jeść. Obejrzałam dziś w domu dwie książki kucharskie. Jedna była o kuchni francuskiej w starym dobrym stylu: ciężkiej, skomplikowanej, wykwintnej. Druga przedstawiała filozofię sieci Wagamama ze zdrową, szybką, świeżą azjatycką kuchnią, zgodną z 'kaisen' - metodą małych kroków, które wiodą Cię do celu.
Chcę kochać jedzenie, ale miłością zdrową, znającą umiar i harmonię. Tak mi dopomóż bóg.
Jestem smakoszem, byłam nim od dziecka. Ostatnio podczas spaceru po Warszawie zgłodniałam; w sklepie obok z rzeczy dozwolonych w diecie Dukana były tylko upiorne serki wiejskie light. Siedziałam na ławce, wcinałam serek, a po twarzy, ku przerażeniu mojego lubego, ciekły mi łzy.
Z drugiej strony bycie smakoszem niekoniecznie jest tożsame z obyciem w sztuce gotowania. Tako rzecze Balzak, i patrząc na mnie, trudno nie przyznać mu racji, przynajmniej jeśli chodzi o mnie, osobę, która lubi jeść, lubi gotować, ale niekoniecznie potrafi dobrze gotować. Człowiek jest zbyt niedoskonały, by jednocześnie łączyć kilka szlechetnych skłonności. Człowiek, który miałby zarazem zalety znawcy sztuki kulinarnej i smakosza, byłby prawdziwym fenomenem - napisał autor Komedii ludzkiej.
Dlaczego o tym piszę? Męczy mnie jedzenie potraw-atrap, wyrobów p o d o b n y c h do oryginału. Męczą mnie przepisy zaczynające się od słowa z a s t ą p. Dieta proteinowa, nie wiem, czy zresztą nie jak każda z diet, to mentalna wyprawa do czasów PRL-u: tego nie ma, to zastąp tamtym. Odpowiedniki, ekwiwalenty, wyroby czekoladopodobne. Tym bardziej to trudne, że wszystko jest na półkach, dostępne, a jednak niedostępne z innych powodów.
Myślę, że od jedzenia można się uzależnić, jak od każdej innej przyjemności. Anonymus overseas to problem na Zachodzie szeroko dyskutowany. Granica między obsesją a zdrową fascynacją jest cienka i trudna to nakreślenia. Przynajmniej dla mnie. Kiedy smakoszostwo przestaje być miłą dyspozycją zmysłów, a zaczyna być problemem? Nie wiem.
Po to też ta dieta: by trochę sobie to utrudnić, poszukiwać nowych rozwiązań, uczyć się żywieniowej dyscypliny. Nie lubię półśrodków i nie będę piekła "dukanowych chlebków". Jeśli nie mogę jeść chleba, nie będę jeść jego atrap. Jeśli nie można używać oleju, przestanę przygotowywać potrawy wymagające smażenia. I tak dalej.
Prawdziwe. Nieskomplikowane. Niewydumane. Łatwo dostępne. Przyjazne i zdrowe. Takie powinno być jedzenie według mnie i takie zamierzam jeść. Obejrzałam dziś w domu dwie książki kucharskie. Jedna była o kuchni francuskiej w starym dobrym stylu: ciężkiej, skomplikowanej, wykwintnej. Druga przedstawiała filozofię sieci Wagamama ze zdrową, szybką, świeżą azjatycką kuchnią, zgodną z 'kaisen' - metodą małych kroków, które wiodą Cię do celu.
Chcę kochać jedzenie, ale miłością zdrową, znającą umiar i harmonię. Tak mi dopomóż bóg.
Krem cukiniowy
2 cukinie
1 cebula
1 ząbek czosnku
pół szklanki liści bazylii
garść fasolki szparagowej
bulion warzywny (nie z kostki)
keks z jogurtu 0% i bazylia do przybrania
2 cukinie
1 cebula
1 ząbek czosnku
pół szklanki liści bazylii
garść fasolki szparagowej
bulion warzywny (nie z kostki)
keks z jogurtu 0% i bazylia do przybrania
1 comment:
A ja lubię 'zastąp', bo to wg mnie otwiera umysły, rozszerza kulianrne horyzonty. Ozywiście nie w momencie, gdy mamy zastąpić parmezan żółtym serem czy pomidory koncentratem...;)
Post a Comment