Mizeria od zawsze kojarzy mi się z dzieciństwem i z wakacjami. Gdy spędzałam je u babci były to ogórki potarkowane cieniutko w plastry, śmietana i zielenina z własnej działki. Gdy szykowała ją mama były to wyraźne,grubsze plastry, jogurt i pieprz ziołowy. A gdy robię ją ja-dorzucam mięte
( sporo tej mięty), cebulkę ( najladniej fioletową, choć na zdjęciu jest biała) koperek i przyprawy-połączenie idealne na upały, tak, że nieomal nie zwracam uwagi już na danie główne ( w tym przypadku to polędwiczki z kurkami).

4 comments:
Moje smaki!
Pozdrawiam :)
Mięta, to jest to! Ale bez cebulki :D
Też się kiedyś zastanawiałam nad tym, że mizeria mimo swojej pospolitości jest warta wpisu na blogu. Ile zresztą gospodyń tyle smaków. Ja robię trochę inaczej. Ale każda wersja jest smaczna :)
mizeria! oj, w sezon ogórkowy prawie non stop gości na moim stole. mm... to połączenie jest naprawdę wakacyjne. bardzo je lubię ;]
Post a Comment